Home Lifestyle O czym warto wiedzieć zanim kupisz organiczny krem do opalania?

O czym warto wiedzieć zanim kupisz organiczny krem do opalania?

by Anais Biel

 

Celowo koncentruję się na produktach organicznych a nie naturalnych, gdyż w przypadku kosmetyków organicznych w ich składzie musi być więcej niż 90% składników pochodzenia organicznego- a więc naturalnego i dodatkowo z kontrolowanych, ekologicznych upraw. Natomiast odnośnie kosmetyków naturalnych, nie ma już tak rygorystycznych ograniczeń i w składach znajdują się często syntetyczne dodatki. Rynek zalany jest więc produktami „naturalnymi”, które faktycznie trochę udają, że są naturalne.

Kontrowersje i składy

Jednak nie wszystko, co występuje w naturze i jest dopuszczone w kosmetykach organicznych, jest pozbawione jakichkolwiek kontrowersji. Dlatego zawsze warto sprawdzać składy i poświęcić trochę czasu na zapoznanie się z ich właściwościami. Poza tym kosmetyki organiczne mają zwykle krótki termin ważności i podobno trudniej w nich o ładny zapach.

Kupując organiczne kosmetyki idealnie byłoby znaleźć sklep, który wyspecjalizował się tylko na nich. W Polsce jednak pełno jest sklepów online z kosmetykami naturalnymi, które oferują bardzo szeroką paletę produktów. Sama szeroka paleta świadczy już o tym, że chodzi głównie o sprzedaż, a nie o jakość. Tak naprawdę czystych, organicznych produktów jest mało- to ciągle rzadkość. Są one po pierwsze drogie, a poza tym ekologiczne uprawy stanowią tylko niewielki procent światowej produkcji. Więc teoretycznie, na dzień dzisiejszy, nasycenie rynku organicznymi kosmetykami w przystępnej cenie nie jest realne.

Najczęściej stosowane substancje chroniące przed promieniami słonecznymi w naturalnych kosmetykach organicznych to tlenek cynku i dwutlenek tytanu (E171). O dwutlenku tytanu, który ma zresztą bardzo szerokie zastosowanie- od medycyny, poprzez żywność, albo pastę do zębów, no i jest jednym z głównych składników podkładów mineralnych (im jaśniejsze podkłady tym trudniej jest producentom ten składnik zastąpić ) zrobiło się ostatnio głośno, dlatego, że udowodniono naukowo, że może być rakotwórczy, powoduje stres oksydacyjny i uszkadza DNA. Szczególnie osoby z zapalnymi chorobami jelit narażone są na szkodliwe działanie dwutlenku tytanu. W związku z tym dwutlenek tytanu (biel tytanowa) został wycofany z produktów spożywczych od 7 sierpnia 2022 roku na terenie Unii Europejskiej.

Jednak w kremach przeciwsłonecznych, a także powszechnie lubianych naturalnych pudrach mineralnych, uznawanych jeszcze do niedawna za najbardziej „czyste”, składnik ten króluje nadal. Problematyczność ma dotyczyć jednak najbardziej dwutlenku tytanu w formie nanocząsteczek, które sprawiają, że może przenikać on do organizmu. Jednak i tutaj konieczne są dalsze badania. Na dzień dzisiejszy wolałabym unikać tej substancji, a szczególnie w formie zawierającej nanocząsteczki, a poza tym zrezygnować z niej w produktach w formie sprayu i pudru. Wygląda więc na to, że będę musiała poszukać sobie nowego mineralnego podkładu, dlatego, że przy nakładaniu pudru z pewnością wdycha się jego niewielkie ilości ze względu na pudrową konsystencję. Wchłanianie dwutlenku tytanu przez płuca ma sprzyjać powstawaniu raka płuc!

Wracając do naturalnych filtrów UVA i UVB to pozostaje nam jeszcze tlenek cynku. Jednak i tutaj sprawa nie jest taka prosta. Kontrowersyjne są i w tym przypadku nanocząsteczki, które mogą pokonać barierę skóry i wnikać do organizmu. Ponieważ jednak producenci mają obowiązek oznaczania stosowania nanocząsteczek, można takich produktów unikać. W składzie produktów szukamy zatem oznaczenia (nano) i jeśli jest- to odstawiamy produkt z powrotem na półkę. Nanocząsteczki jednak sprawiają, że tlenek cynku nie „wybiela” tak mocno ciała. Niektóre naturalne produkty przeciwsłoneczne pozostawiają lekkie, białe ślady, które albo długo się wchłaniają, albo po prostu pozostają na skórze. Producenci kosmetyków naturalnych znaleźli jedak sposób na zminimalizowanie białego efektu i coraz częściej oferują np. kremy koloryzujące z filtrami SPF do twarzy.

 

Aby móc się jasno odnieść do poniżej przetestowanych przeze mnie kremów podam kilka informacji na temat potrzeb mojej skóry: Jest ona wrażliwa i podatna na alergie (np. czasami na Shea, i często reaguje źle na konwencjonalne kosmetyki, cienie do powiek itd.), sucha ze strefą T, która sporadycznie się przetłuszcza. Często reaguję irytacją przy samej zmianie kosmetyków, większość konwencjonalnych kosmetyków, a szczególnie fluidów wysuszają moją skórę. Ponadto mam dużą wrażliwość na zapachy, co dodatkowo utrudnia sprawę.

 

Super Serum Skin Tint SPF 30 marki ILIA

Aktualnie testuję kremy przeciwsłoneczne do twarzy i do ciała, które m.in. kupiłam w formie testerów w sklepie Amazingy. Na początek wybrałam bardzo zachwalane serum koloryzujące do twarzy Super Serum Skin Tint SPF 30 marki ILIA (a tak naprawdę SPF 40, dlatego, że w Unii Europejskiej dozwolone jest oznaczenie filtrów SPF 30 albo 50, więc producent musi w UE oznaczać filtrem SPF 30) marki ILIA, kolor ST 6.5 KAI i ST 5 Bom Bom. Produkt ten przeznaczony jest do twarzy, ma zastępować podkład, serum pielęgnujące i jednocześnie zawiera filtr UVA i UVB. Dzięki temu, że koloryzuje, nie pozostawia białych śladów.

Super Serum Skin Tint jest rewelacyjnym rozwiązaniem dla tych, którzy mają rano mało czasu i zamiast pielęgnacji po prostu mogą nałożyć koloryzujące serum i voilà! Super Serum Skin Tint ma neutralny zapach (można przyjąć, że jest bezzapachowe), ma lekką, płynną konsystencję i daje się łatwo rozprowadzić. To świetny produkt na co dzień.

Od lat stosuję naturalną pielęgnację składającą się z trzech kroków: Tonizowania/hydrolatu, serum i olejku pielęgnacyjnego. Zastanawiałam się zatem czy Super Serum Skin Tint nałożony, jak producent zaleca, bez dodatkowej pielęgnacji, wystarczy i nie będzie mojej skóry wysuszał, dlatego, że większość fluidów się u mnie jednak nie sprawdza, gdyż brzydko podkreśla po jakimś czasie suche partie, pory i załamania skóry. Super Tint zawiera m.in. squalen, serum hialuronowe i masło Shea, na które moja skóra czasami reaguje alergicznie ( w tym przypadku nie było reakcji). Natomiast dwutlenek tytanu znajduje się tutaj na samym końcu listy składników, co oznacza, że jego ilość jest minimalna. Taka ilość jest raczej niegroźna, szczególnie, że jest w formie fluidu. Super Serum Skin Tint nawilża dobrze skórę i przez cały dzień nie zauważyłam, żeby wysuszał. Na skórze pozostaje jednak przez cały dzień połysk i ten efekt nie każda z nas będzie lubić- ale jak wiadomo, zawsze można przypudrować. Mi osobiście średni połysk nie przeszkadza, jako że stosuję olejek pielęgnacyjny i lubię efekt nawilżonej skóry znacznie bardziej niż skórę matową. Krycie ILIA Super Serum Skin Tint jest niewielkie, wyrównuje ono w bardzo naturalny sposób kolor skóry, ale jeśli masz jakieś wielkie blizny, pajączki, plamy itp. to będą one po prostu mniej widoczne, ale całkiem nie znikną, chyba że będziesz nakładać więcej warstw. Produkt ten daje efekt naturalnie wyglądającej skóry, trochę ją ulepszając. Nie ma efektu maski- przynajmniej na mojej skórze. Nakładałam go również na powieki i pod oczami, ostrożnie, żeby nie wprowadzić go do oczu. W praktyce serum u mnie„nie wędrowało” i nie podrażniało oczu, co jest wielkim plusem.

Odnośnie koloru, to rozważałam dwa tony- ST 6.5 KAI i ST 5 Bom Bom. Mam jasną karnację (jednak nie bardzo jasną), oliwkową z chłodnym undertonem- jestem typem chłodnego lata. Poszukuję produktu, który byłby jednak trochę ciemniejszy, dlatego, że już lekko się opaliłam. ST 6.5 KAI okazał się jednak trochę za ciemny, a poza tym wchodzi trochę w różowy beż, a jako, że mam oliwkową karnację, overton jest żółty, więc wybieram raczej neutralne kolory. ST 5 Bom Bom okazał się być lepszym wyborem na moją delikatnie opaloną, jasną, chłodną, oliwkową skórę.

Komfort stosowania jest wysoki, szczególnie, że serum to mocno pielęgnuje skórę i to przez wiele godzin.

Laboratories de Biarritz Alga Maris Tinted Face Suncream SPF 30, Beige

Wybór kolorów nie jest tutaj zbyt duży- gdyż w ofercie są jedynie cztery kolory, a w bezzapachowej wersji SPF 50 już tylko trzy. Wybrałam neutralny beż i na lekko opalonej jasnej oliwce kolor wygląda w miarę dobrze. Krem ma lekką, delikatną, kremową konsystencję i rozprowadza się bardzo łatwo i szybko. Naniosłam go na moją standardową pielęgnację zaraz po jej wchłonięciu i nie było problemu z rolowaniem się produktu. Krycie jest trochę większe niż w przypadku Super Serum Skin Tint, a efekt końcowy po naniesieniu na olejek zmniejszył połysk po olejku prawie całkowicie. Ma więc lekkie działanie matujące, co sprawia, że jest to interesujący produkt dla osób o cerze normalnej lub tłustej. Moja sucha skóra potrzebuje pod tym produktem dodatkowej pielęgnacji. Krem ma dosyć mocny (jak na moją dużą wrażliwość) pudrowy zapach z minimalną domieszką czegoś mineralnego. Taki metaliczny zapach rozwija się przy niektórych podkładach mineralnych (np. Bare Minerals, którego już dawno nie używam ze względu na skład i ten zapach, nie wiem dokładnie z czym jest to związane) prawdopodobnie za sprawą tlenków żelaza. W ciągu dnia zapach pudrowy prawie znika i pozostaje ten drugi komponent, za którym za bardzo nie przepadam, jednak nie jest on jak dla mnie na tyle mocno odczuwalny, żebym zrezygnowała z tego produktu. Co do składu krem zawiera tlenek cynku i dwutlenek tytanu, jednak bez nanocząsteczek. Ale jest też konserwant benzoesan sodu, który jest dopuszczony m.in. w kosmetykach naturalnych, jednak w przypadku tej substancji bezpieczeństwo zastosowania związane jest z niewielką jej ilością i ewentualną reaktywnością. Przede wszystkim należy starać się ograniczyć benzoesanu sodu, dlatego, że występuje on w wielu różnych produktach kosmetycznych i żywności, więc łatwo „nazbierać go” z wielu różnych produktów. Nie wolno go łączyć z witaminą C, z którą reaguje. Powstaje wtedy benzen, który może uszkadzać układ nerwowy i jest rakotwórczy. A więc pamiętajmy żeby NIE stosować serum lub kremów z witaminą C kiedy nakładamy produkty zawierające benzoesan sodu. Produkt usuwałam przy pomocy mleczka do demakijażu. Da się też usunąć przy pomocy mydła/żelu i wody, ale trzyma się mocniej niż produkt od Ilia. Krem ten jest wg. producenta bezpieczny dla kobiet w ciąży i w pełni wegański.

Pai Skincare British Summer SPF 30

Pai Skincare to krem przeciwsłoneczny o lekkiej konsystencji przeznaczony dla skóry wrażliwej, nie zawierający pigmentów i bezpieczny dla kobiet w ciąży. Ma dosyć mocny, zaraz po nałożeniu trochę dziwny, ale ostatecznie przyjemny kwiatowy zapach, który mi nie przeszkadza i poza tym bardzo szybko się ulatnia. Nakładam go po pielęgnacji skóry i można na niego bez problemu nakładać makijaż. Konsystencja jest bardzo lekka, kremowa, bardzo łatwo się rozprowadza i nie pozostawia białych śladów. Jeśli zdecyduję się na krem przeciwsłoneczny bez pigmentów na co dzień- to będzie to właśnie ten produkt. Jestem zachwycona.

The Organic Pharmacy Cellular protection Sun Cream SPF 30

Krem pachnie delikatnie, świeżo i lekko owocowo. Bardzo lubię ten zapach, utrzymuje się on długo, ale nie jest natrętny. W porównaniu z Pai nakłada się go trochę ciężej, na początku pozostawia biały ślad, który wmasowany szybko znika. Nałożyłam go po mojej standardowej pielęgnacji, a w efekcie końcowym skóra pozostaje z lekkim połyskiem i wygląda ładnie. Nie podrażniał wrażliwej mojej skóry.

Whamisa Organic Flowers Sun Pact SPF 50+

Krem ten nie zawiera pignemtów, ma mocny filtr i w porównaniu z wyżej opisanymi produktami ma ciężką konsystencję i nakłada się go mozolnie. Jednak oferuje też najwyższą ochronę. Najpierw pozostawia biały ślad, trzeba go wmasować, aż wtopi się w skórę. Efekt końcowy delikatnie rozjaśnia skórę, jednak nie nabłyszcza jej jakoś mocno. To byłby mój wybór na urlop w ciepłych krajach albo nad morzem.

Testowałam go z podkładem True Skin Serum Foundation marki Ilia i świetnie funkcjonuje w funkcji primera.

Whamisa Organic Flowers BB PACT&LIQUID BB NATURAL EXPRESSION SPF 50+PA++++, 23 Natural Beige

Krem ten ma bardzo wysoki filtr przeciwsłoneczny i zawiera pigmenty. Nakłada się szybko i łatwo a zapach jest minimalny i bardzo przyjemny, trochę jak pyszne ciasteczka z wanilią. Mam wrażliwą skórę i nie było u mnie żadnych reakcji ani irytacji. Z pośród testowanych przeze mnie w tym roku produktów organicznych z filtrem UVA i UVB ten produkt ma najwyższy filtr i najmocniejsze krycie. Dlatego nadaje się również bardzo dobrze na wyjazdy na południe, gdyż chroni przed bardzo wysokim promieniowaniem, ale także dla osób o bardzo jasnej cerze. Kolor 23 Natural Beige pasował dobrze do mojej jasnej, delikatnie opalonej, oliwkowej karnacji.

Ponieważ krem ten ma duże krycie (np. jedna warstwa przykryła czerwone naczynko krwionośne i prawie całkiem przykryła też żyłę, która prześwituje mi na skroni, blisko zewnętrznego końca brwi.) Z bliska w lustrze widać jednak efekt pudru na twarzy, zatem może też podkreślać suche skórki. Nakładałam go na moją standardową pielęgnację, której ostatnim etapem jest olejek arganowy. Krem nie rolował się, a efekt po nałożeniu miał lekki, naturalny połysk, który utrzymywał się w ciągu dnia. Myślę, że bez olejku będzie bardziej matowy, ale też nie dałabym rady go nosić na mojej suchej skórze bez dodatkowej pielęgnacji. Ponieważ sama nie potrzebuję tak dużego krycia i nie lubię kiedy puder jest w ogóle widoczny (mam tutaj na myśli z bardzo bliska- z większej odległości efekt był bardzo fajny), zdecydowałam się na inne rozwiązanie.

Naturalne środki chroniące przed promieniami słonecznymi, które dostępne są zupełnie za darmo

     

      • Unikajmy opalania między godz. 11 a 15. Wiem, wiem, nie przetłumaczę młodym, ale może jeśli poczytacie w sieci i zobaczycie na zdjęciach jak szybko starzeje, wiotczeje (m.in. poprzez rozpad włókien kolagenowych pod wpływem promieniowania słonecznego), choruje i przebarwia się skóra, która poddawana jest ekscesywnemu opalaniu, to może przystopujecie trochę z kąpielami słonecznymi. Azjatki nie bez powodu cieszą się czystą i napiętą skórą jeszcze powyżej 60 roku życia- gdyż unikają słońca.

       

        • Pomagajmy naszej skórze dietą bogatą w antyoksydanty czyli:

        • Prowitaminę A (Beta-Karoten) – np. objadając się czerwonymi, żółtymi, pomarańczowymi lub ciemno zielonymi warzywami, pamiętając, że do przyswajania witaminy A potrzebujemy tłuszczu (dodajemy np. wysokiej jakości oliwy z oliwek)

        • Witaminę C i E

        • Likopeny– zawarte w bardzo wysokim stężeniu w pomidorach (np. do przecieru warto również dodać trochę tłuszczu), albo w arbuzie.

        • Poza tym: czosnek, cebula, chrzan, ciemne owoce jak maliny, jagody, śliwki, winogrona.

        • Celowo nie wyliczam tu ulubionego przez wiele osób, mocno reklamowanego źródła antyoksydantów- czerwonego wina. Moim zdaniem czerwone wino jest przereklamowane, to forma samooszukiwania się, by usprawiedliwić konsumpcję alkoholu, (który jest niestety rakotwórczy)- a wiele osób zatraciło tak na prawdę zdolność do relaksu, rozluźnienia się i zabawy bez alkoholu.

        • Inne źródła antyoksydantów to: orzechy, pestki dyni, nasiona lnu, czarna i zielona herbata, zielona kawa, surowe kakao, ciemna czekolada.

        • Spożywanie antyoksydantów w naturalnej postaci w warzywach czy owocach jest znacznie zdrowsze niż korzystanie z suplementów diety- przy których łatwo antyoksydanty przedawkować i wtedy mamy zupełnie odwrotny efekt. Kiedy spożywamy warzywa i owoce w naturalnej formie nasz organizm sam da nam do zrozumienia, że zapotrzebowanie na określone składniki zostało już zaspokojone- poprostu stracimy na nie ochotę. Przed przedawkowaniem antyoksydantów w tabletkach trudniej jest się mu obronić, dlatego, że tabletki nie mają smaku ani zapachu i trudno się nimi przejeść.

       

      Donation for Author

      Buy author a coffee

      You may also like

      Leave a Comment