Empatia to umiejętność wczuwania się w stan emocjonalny innej osoby lub rozumienie jej sposobu myślenia, uczuć, punktu widzenia. Empatię można ćwiczyć, podobnie jak rozpoznawanie i rozumienie ludzkich emocji. Umiejętność empatii jest cechą pożądaną i pozytywną.
Z empatią jest jednak tak, jak ze wszystkim- jej nadmiar szkodzi, a nawet może zrujnować życie- i to nie tylko swoje własne.
Jak rozpoznać, czy masz skłonność do nadmiaru empatii?
- Jeśli cierpisz często, kiedy cierpi ktoś inny.
- Jeśli główną motywacją twoich działań są uczucia innych ludzi.
- Jeśli zmieniasz/przestawiasz się pod wpływem uczuć innych osób.
- Jeśli na pierwszym miejscu stawiasz zaspokajanie potrzeb innych osób, podczas gdy swoje potrzeby spychasz na plan dalszy, lub w ogóle ignorujesz- tym samym szkodzisz sobie i swoim relacjom.
Zdrowa empatia pozwala nam współodczuwać i rozumieć drugiego człowieka. Współodczuwanie szczęścia jest stanem pożądanym, natomiast współcierpienie należy ograniczać. Współodczuwane cierpienie to dwa cierpienia. W przypadku szczęścia, obie strony korzystają emocjonalnie, a współcierpiąc- obie tracą. Oznacza to, że osoba, która potencjalnie mogłaby pomóc osobie cierpiącej zachowując zdrowy emocjonalny dystans i logikę- wikła się w cierpienie i się rozkleja. Mamy więc dwie kupki nieszczęścia. Czy to komuś pomaga? Nie. Wyobraź sobie chirurga, który płacze, bo musi rozciąć skórę pacjenta.
Nadmierna empatia a nadodpowiedzialność i burzenie systemów
Nadmierna empatia może prowadzić do toksycznego rezultatu, jeśli osoba nadmiernie empatyzująca zaczyna, niczym Jezus Chrystus, rozwiązywać za wszystkie cierpiące osoby ich problemy, jakby to były jej własne. Każdy zdrowy człowiek, w obliczu problemów, zawija rękawy i bierze się za ich rozwiązywanie. Osoba z nadmierną empatią może jednak nadmiernie próbować rozwiązywać nie swoje problemy. Skutkuje to z jednej strony uczeniem swojego otoczenia braku odpowiedzialności. Z drugiej strony może niechcący wręcz zabierać komuś siłę sprawczą i wpychać w rolę ofiary. Może też karmić postawę roszczeniową osoby, której problemy rozwiązuje. Nadmierne wyręczanie wcale nie jest pomocne. Co więcej rozwiązywanie czyichś problemów, jeśli ktoś wyraźnie o pomoc nie poprosił, może być odbierane jako wtrącanie się w nie swoje sprawy. Osoba rozwiązująca problem dzierży berło zwycięzcy i oferuje swoje własne rozwiązanie, zabierając osobie z problemem, możliwość kształtowania swojej przyszłości na swój sposób. Nadmierne wyręczanie jest jak sadzenie drzew w cudzym sadzie. Ciekawe czy właściciel będzie na koniec zadowolony z wyboru drzewek? A co jak owoce nie będą smaczne?
Rozwiązując czyjeś problemy, szczególnie jeśli chodzi o jakieś problemy wewnątrz relacji, można niechcący wchodzić w różne dziwne uwikłania w systemach rodzinnych. W systemach rodzinnych każdy ma swoją rolę. Rodzic stoi zawsze za dzieckiem, za rodzicem stoi dziadek, a obok żony jest mąż itd. W momencie kiedy dziadek widzi, że syn ma problem z synową i zaczyna rozwiązywać ich problem, zajmuje w systemie rodzinnym miejsce swojego syna i spycha go z jego domyślnej pozycji. Jego synowa oczywiście się na to nie godzi, żeby /podświadomie/, w systemie rodzinnym, jej mężem był teść, więc dąży instynktownie np. do zerwania relacji z teściem. Inny przykład zaburzonego systemu: dorosła córka wychodzi za mąż za mężczyznę, który traktuje ją jak dziecko, utrzymuje ją, pozwala jej lub zabrania tego i tamtego. Z punktu widzenia systemu mąż jest w roli ojca, a żona w roli córki. W takich małżeństwach często zamiera pożycie seksualne, dlatego, że na poziomie systemu, jest to jakby związek córki i ojca, czyli kazirodztwo.
Pozorna empatia
Innym problemem pośrednio związanym z nadmierną empatią jest to, że empatia bywa mylona z brakiem wytyczonych zdrowych granic- i ten stan współistnieje z toksycznością w relacjach. Podczas gdy prawdziwa empatia to rozumienie i umiejętność współodczuwania tego, co na prawdę czuje drugi człowiek, to pozorna empatia jest wyobrażaniem tego, co czuje drugi człowiek, analizowanie tych wyobrażeń i zmienianie swojego zachowania wobec tej osoby, pod wpływem swoich pozornych wycieczek w psychikę drugiej osoby. Pozornie empatyzująca osoba nie potrafi racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego człowiek, z którym pozornie „empatyzuje“ jej zdaniem czuje i myśli w ten lub inny sposób. Zapytana o szczegóły sięga do generalizacji albo usiłuje zmienić temat. Odpowiada- „bo tak“. „Tak jest i tyle“. Ktoś, kto na prawdę empatyzuje, potrafi racjonalnie uzasadnić swoje wnioski. Ktoś, kto ma empatię nigdy nie będzie prowadził agresywnych i upokarzających dyskusji obnażających „prawdziwą twarz“ drugiego człowieka. Jego empatia mu na to nie pozwoli. Nie będzie też wmawiać drugiej osobie, że ta czuje inaczej niż czuje.
Nadmiar empatii to podatność na wykorzystywanie
Kiedy nieustannie ignorujemy swoje potrzeby na rzecz innych ludzi, możemy być z łatwością wykorzystywani i podatni na manipulację emocjonalną. Szczególnie, kiedy nie odróżniamy swojego cierpienia od cudzego i nie mamy świadomości, gdzie kończy się nasze własne ja. Najczęściej przez głośnych, eksternalizujących ekstrowertyków, którzy z łatwością poproszą każdego o pomoc, nawet wtedy, gdy jej, obiektywnie rzecz biorąc, nie potrzebują.
Współczucie, empatia czy litość?
Jeśli współczucie koncentruje się na współcierpieniu i zaczyna przeradzać się w litość, w sensie, że robi się nam kogoś szkoda, to dzieje się coś równie szkodliwego, jak w przypadku nadmiernego wyręczania kogoś, w rozwiązywaniu jego problemów. Empatia nie zawiera elementu żałowania kogoś i litości, gdyż litość jest uczuciem płynącym z piedestału ku zimnej ziemi, na której leży upadła, zbolała, bezsilna ofiara. Patrzący jest wysoko, wysoko nad nią, niczym pan nad swoją psinką. Odczuwając litość jesteś wyżej w hierarchii bytów i koncentrujesz się na bólu i cierpieniu, nie dostrzegając potencjału tej osoby, żeby powstać i stawić czoła danej sytuacji. Zastanów się dlaczego czujesz litość? Osoba, która nie widzi siły w osobie, która cierpi, nie jest w stanie pomóc tej osobie nie robiąc z niej ofiary. Powstaje dynamika kata, ofiary i ratownika- słynącego z toksyki trójkąta.
A tymczasem, większość ludzi wcale nie potrzebuje litości.
„Jestem ci wdzięczna za to, że nie widzisz we mnie kogoś, kto upadł, tylko dlatego, że jest mi ciężko.“
W życiu podejmujemy różne decyzje, a też spotykają nas różne sytuacje losowe. Ale nie każdy, kto właśnie w tej chwili przechodzi trudne chwile, upadł i potrzebuje pomocy, albo co gorsza litości. Więc czym zastąpić nadmierne współcierpienie i litość? Najlepiej zdrową empatią, życzliwością, dopingowaniem i trzymaniem kciuków.
Donation for Author
Buy author a coffee