Home Lifestyle Chłopki- Joanny Kuciel-Frydryszak. Recenzja

Chłopki- Joanny Kuciel-Frydryszak. Recenzja

by Anais Biel

O Chłopkach Joanny Kuciel- Frydryszak dowiedziałam się na Instagramie Edyty Zając, polskiej psycholożki i autorki wielu kursów psychologicznych dostępnych tutaj, a także autorki podcastu i poradników psychologicznych.

Chłopki przeczytałam bardzo szybko, dlatego, że autorka ma świetne pióro, a poza tym od wielu lat interesowałam się przeszłością moich przodków, w związku z czym pracuję nad drzewem genealogicznym mojej rodziny. Poza tym moje babcie już niestety odeszły, więc nie opowiedzą więcej  o swojej codzienności. Książka ta wypełniła zatem pewną lukę i pomogła wiele rzeczy zrozumieć.

Z opowieści mojej babci, która zmarła ponad 13 lat temu dowiedziałam się odrobinę o jej dzieciństwie i młodości, ale wielu rzeczy babcia nie pamiętała. Jeden dziadek zmarł zanim się urodziłam, drugi dziadek i babcia zmarli zanim zaczęłam zadawać właściwe pytania. Więc czułam wielką ciekawość, jak żyły w Polsce kobiety na początku 20 wieku lub jeszcze wcześniej.

Pamiętam, kiedy bądąc nastolatką zadawałam bardziej szczegółowe pytania, moja babcia machała ręką i mówiła „a co będę opowiadać, nie ma co”. Niektóre wspomnienia były na pewno bolesne, jak np. śmierć jej matki w tak młodym wieku. Były to czasy, do których wiele osób nie chciało wracać, gdyż same wspomnienia były bolesne. A także wewnętrzny krytyk, który zrównywał wspomnienia z ziemią, a nawet gorzej, bo wbijał w nią głęboko, na wieczne zapomnienie, jak słowa męża pewnej chłopki z powyższej książki, która chciała postępu, a on powstrzymywał, bo przecież „panami nie będziemy”. Możliwe, że jedna z moich babć miała trochę więcej szczęścia niż druga, przez samo to, że urodziła się w mieście. Moja druga babcia pochodziła z Kresów Wschodnich i stamtąd, będąc nastolatką, została zesłana z całą rodziną na roboty do Krasnojarska, gdzie pracowała jako kucharka i poznała swojego męża, który pochodził spod Krakowa. Podczas pobytu w gułagu zmarł jej ojciec i część rodzeństwa. Mimo, że w gułagu wszyscy cierpieli z powodu mrozu, głodu i katorżniczej pracy, to właściwie zesłanie na Syberię uratowało ich przed pogromem polskiej ludności podczas rzezi wołyńsko-galicyjskiej.

Więc wiele tych kobiet już odeszło i tak wiele zostało niewypowiedziane, dlatego, że pochodziły z prostych rodzin, dlatego, że uważały, że ich doświadczenia nikogo nie będą interesować, gdyż „paniami wielmożnymi” nie były. Były jednak wielkie. Książka chłopki pokazuje heroizm, siłę i zaradność polskich kobiet żyjących na wsi w czasach i systemie, który był niezwykle brutalny. Pokazuje do dziś jeszcze obowiązujące gdzie nie gdzie podziały pracy na „babską i chłopską” i jak mężczyźni na tych podziałach profitowali, dlatego, że kobiety robiły wszystko, co było do zrobienia, a mężczyźni tylko to, co do nich, ich zdaniem, należało. Podczas gdy kobiety potrafiły (i nierzadko musiały) mężczyznę we wszystkim zastąpić, mężczyźni trzymali się od domowych prac z daleka. Jeśli żona zmarła (np. przy dziewiątym porodzie, albo z przepracowania i niedożywienia) to mąż szedł zwykle po następną żonę, aby miał kto pracować w domu i na gospodarstwie i zajmować się dziećmi. Następna żona rodziła kolejne dzieci. Prace związane z domem jednak były tak naprawdę… wszelkimi pracami, gdyż głównym interpretatorem tego, co to za prace dokładnie- byli mężczyźni, a większość żon się swoich mężów zwyczajnie bała.

Zajmowały się one więc noszeniem wody do domu i dla krów w wiadrach (np. dla orientacji jedna krowa pije ok. 30-50 litrów wody dziennie, podczas gdy jedno wiadro wody to ok. 15 litrów). Zajmowały się żywym inwentarzem, sprzedawaniem produktów gospodarstwa rolnego na targu (przeważnie najpierw trzeba było wszystko pieszo na ten targ zanieść), dojeniem krów 3 razy dziennie (ręcznie), myciem krów, wywożeniem gnoju, bieleniem stajni wapnem, zbieraniem kamieni z pola, pracami w polu, przy żniwach, gotowaniem i sprzątaniem (pranie ręczne, czasami co bogatsze to przędzeniem i szyciem ubrań, wypiekaniem chleba, gotowaniem itd) . To wszystko zwykle będąc w ciąży, albo połogu, dochodzi rodzenie i zajmowanie się dziećmi, bo zakaz aborcji, niedostępność i brak akceptacji dla antykoncepcji, ale z drugiej strony też strach jak tu powiedzieć mężowi, że znowu jest w ciąży i nie dostać łomotu, gdyż sami przecież już głodują i dzieci nie mają czego jeść. Nie dziwi więc podejście do dzieci, to że kolejne dziecko było następnym „otworem gębowym” i, że młodsze rodzeństwo było pod opieką starszego, które też od wczesnego dzieciństwa już ciężko pracowało, gdyż matka była zajęta ciężką pracą.

Chłopki, str. 419

„Ten sam świat, który zapędził je do kuchni, pogardza nimi za to, że nie mają o niczym pojęcia. „Warkocz długi, rozum krótki”- słyszą od mężczyzn.”

Chłopki, str. 463

„Przede wszystkim ma na myśli religijne zakazy i nakazy, a także wzorzec kobiety pozbawionej własnych potrzeb i oczekiwań. Wciąż uczy się swojej nowej roli, już nie harowaczki, która musi wzorowo wypełniać wszystkie obowiązki i pozwalać innym, by ją nimi przygniatali.”

Chłopki to opowieść o walce o przetrwanie, harówce na roli, ciężkiej sytuacji najsłabszych- czyli kobiet i dzieci. Historia biedy i ucisku spowodowanych patriarchatem przeszywającym wszelkie struktury, historia sprzedawania córek mężczyznom, zabierania ze szkoły lub odwrotnie heroicznej walki z biedą by ich dzieci mogły się uczyć, oddawania dzieci na służbę, bo nie było jak wyżywić, historia kreatywności, głodu wiedzy i przebojowości kobiet, po których deptał cały kraj z Kościołem na czele. Książka, którą zdecydowanie warto przeczytać.

Donation for Author

Buy author a coffee

You may also like

Leave a Comment